środa, 3 lutego 2016
Chapter 4: Złapana
Patrząc na niego przykuł moją uwagę,czego nie zignorował.
-Sprawdzasz mnie,huh? –
Przewracam oczami -Proszę,nie w twoim życiu –
Zaśmiał się. -Nie zaprzeczaj,oboje wiemy że tak. –
Pozwoliłam mu wejść do domu. Rozglądał się wokół domu. Miał rację,że wygląda dobrze. Nosił czarne dżinsy,białą koszulkę w "V"(serek),skórzaną kurtkę i białe Supras. Jego włosy były perfekcyjnymi kolcami.
Czekaj skąd wiedział,gdzie mieszkam? Nie powiedziałam mu.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam? –
Odwrócił się tak,że skierował twarzą do mnie. -Nie wiem,czy zauważyłaś babe, ale mieszkam kilka domów naprzeciwko ciebie –
-Och,ten dzień staję się co raz lepszy. – Uwaga sarkazm.
-Więc gdzie to robimy? – zapytał.
-Na górze,mój kuzyn będzie tu lada chwila i nie chcę żeby mnie podsłuchiwał. – odpowiedziałam.
Weszliśmy na górę do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku,podczas gdy Justin zdjął kurtkę ujawniając kilka tatuaży. Uwierz,sowa,koy ryby,X,tygrys,anioł na lewym ramieniu i chiński symbol na jego prawej stronie.
-Dobrze się bawisz? – powiedział podczas wyginania.
-Może – powiedziałam podczas wstawania i chodzenia do mojej szafy z Justinem obserwującym mnie od tyłu. Podeszłam aby wziąść moją torbę i przydzielanie,odwracam się,aby zobaczyć Justina trzymającego moje pudełko w dłoniach.
Kurwa!Nikt nie powinien o tym wiedzieć tylko Derek wie.
Wyrwałam pudełko i odstawiłam,on zaczął się śmiać. -Nie martw się,nie jesteś jedyną która pali trawkę.–
- Muszę powiedzieć,że idziemy na zielono przed rozpoczęciem tego projektu.– Zaczął ponownie się śmiać. Westchnęłam, -W porządku,w porządku. –odpowiedziałam widząc jego zdziwienie na twarzy.
Kiedy to powiedziałam zaczął się taczać ze śmiechu po podłodze. -Hej!Nie możemy tego zrobić tutaj chodźmy na zewnątrz.–
-W porządku.– Wyszliśmy na podwórko,usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy palić.
-Co sprawiło przeprowadzenie się tutaj?–zapytał
-Dużo rzeczy.–odpowiedziałam trafnie.
-Dobrze,że to dużo lepsze niż New Jersey–
-No,raczej nie. W Kalifornii jest susza,a w Jersey nie.
Miał zamiar zareagować,gdy myślę,że coś usłyszał.- Idzie ktoś– martwił się próbując umieścić wszystko z powrotem do środka.
Zachichotałam -Relax,to chyba mój kuzyn–
-Ally?!– Czekaj,to nie Derek'a głos. -Ally?!–
-Kurwa! To mój tata!Pośpiesz się umieścić wszystko z powrotem.–
-Myślisz,że co próbuję zrobić?!– To,kiedy drzwi się otworzyły.
-Allisson Jey Roberts, co to do cholery jest?!– Yup jestem martwa.
-Uhh..tato. C-co ty tu robisz?– byłam zdenerwowana.
-Nie unikaj pytania. Co marihuanna robi w tym domu?!– zapytał surowym głosem
Mogłabym powiedzieć,że Justin czuję się niezręcznie. -A kto to jest? Ally właśnie już rozpoczęłaś szkołę i jesteś w złym miejscu.–
Poważnie zaczął mnie drażnić. -Tato,jest w porządku. Nie jestem w złym miejscu.–odpowiedziałam
-Co robisz ze swoim życiem,co? Spodziewałem się, poprawy twojego zachowania w Kalifornii.–
To jest! -Wiesz co,tato! Skończyłam z tobą. Myślałam,że będziesz również lepszą osobą przeprowadzając się tutaj. Ale oczywiście nie jest to prawda. Oszustwo trwa nadal.–
Kiedy mieszkałam w Jersey miałam podejrzenia co do mojego taty.
Przychodził do domu późno,był na telefonie w biurze i ukrywał rzeczy.
Podsłuchiwałam go kiedyś raz,kiedy był w łazience. I usłyszałam różne teksty kobiety,typu "tęsknie za tobą,kocham cię,chcę cię widzieć,etc"
Lecz on oniemiał,bo wiedział że mam rację. -Nie martw się nie powiem mamie chociaż..- ulga na jego twarzy -jesteś..–*
Zaraz po tym,jak to powiedziałam wybiegłam. Ktoś mówił moje imię,ale dalej kontynuowałam.
Przypuszczam,że to Justin biegnie za mną. Zapomniałam,że stał tam cały czas. Chwyciłam kluczyki w drodze do drzwi,ignorując Justina wołającego moje imię. Musiałam wyjść i być sama od wszystkiego i wszystkich!
Rozdział może jutro,albo pojutrze. Piszcie,jeśli czytacie :)
*nie rozumiem tutaj o co jej chodziło,możliwe że prawdziwa autorka(bo to tł.) zgubiła literkę i wyszło z tego dziwne zdanie..
** przepraszam za te cholerne białe paski :_:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz